Beata Olejarz, pierwsza kobieta u steru Polskiego Związku Wędkarskiego, od ponad dwóch lat zarządza największą organizacją wędkarską w kraju. Ale choć związek oficjalnie mówi o „czasie zmian”, coraz więcej głosów z dołu kwestionuje nie tylko skuteczność tych reform, ale i sam sposób, w jaki prezeska zdobyła władzę.
„Związek musi się zmieniać, i to się dzieje” – mówi w rozmowie z Gazetą Wyborczą Olejarz. Mówi o cyfryzacji, centralnej bazie danych, działaniach edukacyjnych, szkółkach wędkarskich i lobbingu na rzecz zmian ustawowych. Podkreśla swoją wieloletnią obecność w strukturach PZW i podkreśla, że jej wybór to sygnał, że kobiety również mogą zmieniać męski świat wędkarzy.
Jednak komentarze pod artykułem nie pozostawiają złudzeń: wielu wędkarzy nie kupuje tej narracji.
„Żadnych 120 delegatów Pani nie wybrało. Dostała Pani jakieś 65 głosów. W trakcie wyborów doszło do poważnego złamania zasad statutu i pozbyliście się kontrkandydatów przez niedopuszczenie ich na listę!” – pisze ngw, zarzucając prezesce nie tylko brak legitymacji moralnej, ale i milczenie wobec kontrowersji.
Krytykę zbierają też opłaty: 170 zł składki ogólnej, 250 zł okręgowej, różne kwoty w różnych częściach kraju – a przejrzystości w ich rozdysponowaniu brak.
„Te 170 PLN to raczej opłata za poddaństwo Okręgów PZW” – dodaje komentujący.
Inni czytelnicy kwestionują samą etykę wędkowania – porównując je do zadawania niepotrzebnego cierpienia.
„Łowienie ryb dla przyjemności to w obecnych czasach kompletna aberracja” – pisze yogobela. Inny internauta idzie jeszcze dalej, sugerując w sposób satyryczny, że każdy nowy wędkarz powinien najpierw dać sobie wbić kotwicę w wargę, „jak dużej rybie”.
W obronie środowiska głos zabiera fuki50, który zarzuca zarządom PZW wieloletnią bierność i brak woli ochrony wód:
„Praca społeczna jest tylko ubocznym zajęciem, mającym nam przysporzyć chwały. Jak dotąd to wszystkie zarządy biernie przyglądały się niszczeniu środowiska, pobierając jeszcze obłudnie pobory.”
W obliczu takich opinii nawet zapowiedzi wprowadzenia cyfrowych składek czy większej obecności kobiet w strukturach brzmią bardziej jak PR-owe hasła niż gruntowna zmiana.
Prezeska podkreśla, że związek napotyka liczne bariery: od Lasów Państwowych, przez brak dostępu do gruntów, aż po opóźnienia ustawowe czy brak unijnych środków na wsparcie Społecznej Straży Rybackiej. Ale wielu członków oczekuje już nie wyjaśnień – tylko efektów.
Pytanie brzmi nie o to, czy PZW się zmienia – tylko kto i w jaki sposób te zmiany naprawdę kontroluje.
Foto:Beata Olejarz, prezeska Polskiego Związku Wędkarskiego