Nasza strona internetowa wykorzystuje pliki cookie, aby ulepszyć i spersonalizować Twoje doświadczenia oraz wyświetlać reklamy (jeśli występują). Nasza strona internetowa może również zawierać pliki cookie stron trzecich, takich jak Google Adsense, Google Analytics, Youtube. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie plików cookie. Zaktualizowaliśmy naszą Politykę Prywatności. Kliknij przycisk, aby zapoznać się z naszą Polityką Prywatności.

Kobieta u steru PZW. Reforma czy tylko lans? Wędkarze nie mają złudzeń

Beata Olejarz, pierwsza kobieta u steru Polskiego Związku Wędkarskiego, od ponad dwóch lat zarządza największą organizacją wędkarską w kraju. Ale choć związek oficjalnie mówi o „czasie zmian”, coraz więcej głosów z dołu kwestionuje nie tylko skuteczność tych reform, ale i sam sposób, w jaki prezeska zdobyła władzę.

„Związek musi się zmieniać, i to się dzieje” – mówi w rozmowie z Gazetą Wyborczą Olejarz. Mówi o cyfryzacji, centralnej bazie danych, działaniach edukacyjnych, szkółkach wędkarskich i lobbingu na rzecz zmian ustawowych. Podkreśla swoją wieloletnią obecność w strukturach PZW i podkreśla, że jej wybór to sygnał, że kobiety również mogą zmieniać męski świat wędkarzy.

Jednak komentarze pod artykułem nie pozostawiają złudzeń: wielu wędkarzy nie kupuje tej narracji.

„Żadnych 120 delegatów Pani nie wybrało. Dostała Pani jakieś 65 głosów. W trakcie wyborów doszło do poważnego złamania zasad statutu i pozbyliście się kontrkandydatów przez niedopuszczenie ich na listę!” – pisze ngw, zarzucając prezesce nie tylko brak legitymacji moralnej, ale i milczenie wobec kontrowersji.

Krytykę zbierają też opłaty: 170 zł składki ogólnej, 250 zł okręgowej, różne kwoty w różnych częściach kraju – a przejrzystości w ich rozdysponowaniu brak.

„Te 170 PLN to raczej opłata za poddaństwo Okręgów PZW” – dodaje komentujący.

Inni czytelnicy kwestionują samą etykę wędkowania – porównując je do zadawania niepotrzebnego cierpienia.

„Łowienie ryb dla przyjemności to w obecnych czasach kompletna aberracja” – pisze yogobela. Inny internauta idzie jeszcze dalej, sugerując w sposób satyryczny, że każdy nowy wędkarz powinien najpierw dać sobie wbić kotwicę w wargę, „jak dużej rybie”.

W obronie środowiska głos zabiera fuki50, który zarzuca zarządom PZW wieloletnią bierność i brak woli ochrony wód:

„Praca społeczna jest tylko ubocznym zajęciem, mającym nam przysporzyć chwały. Jak dotąd to wszystkie zarządy biernie przyglądały się niszczeniu środowiska, pobierając jeszcze obłudnie pobory.”

W obliczu takich opinii nawet zapowiedzi wprowadzenia cyfrowych składek czy większej obecności kobiet w strukturach brzmią bardziej jak PR-owe hasła niż gruntowna zmiana.

Prezeska podkreśla, że związek napotyka liczne bariery: od Lasów Państwowych, przez brak dostępu do gruntów, aż po opóźnienia ustawowe czy brak unijnych środków na wsparcie Społecznej Straży Rybackiej. Ale wielu członków oczekuje już nie wyjaśnień – tylko efektów.

Pytanie brzmi nie o to, czy PZW się zmienia – tylko kto i w jaki sposób te zmiany naprawdę kontroluje.
Foto:Beata Olejarz, prezeska Polskiego Związku Wędkarskiego Archiwum prywatne/Wyborcza.pl

By Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecamy