Więcej włókien, gładszy splot, „nowa jakość” – tak w skrócie brzmią hasła promocyjne, którymi dziś kuszą producenci plecionek. Dragon, Daiwa czy Savage Gear coraz odważniej mówią o plecionkach 8-, 9-, a nawet 12-splotowych. Brzmi to jak technologiczny przełom. Ale czy rzeczywiście mamy do czynienia z rewolucją, czy raczej z dobrze opakowaną ewolucją?
Co faktycznie się zmieniło?
Nowa generacja plecionek to przede wszystkim większa liczba włókien i ciaśniejszy splot. W praktyce oznacza to:
gładszą powierzchnię,
mniejszy hałas na przelotkach,
lepsze „wychodzenie” linki z kołowrotka,
delikatnie dłuższe rzuty.
To nie są bajki z folderu reklamowego – te różnice da się zmierzyć i zauważyć, zwłaszcza przy łowieniu lekkimi przynętami, w spinningu finezyjnym czy metodach wymagających stałego kontaktu z przynętą.
Subtelność zamiast efektu „wow”
Problem polega na tym, że ta zmiana nie jest spektakularna.
Przeciętny wędkarz, który łowi:
z brzegu,
na średnie gramatury,
kilka–kilkanaście razy w miesiącu,
może tej różnicy po prostu nie odczuć. Albo odczuje ją przez pierwsze dwie wyprawy, po czym przyzwyczajenie zrobi swoje.
Innymi słowy: to nie jest skok jakościowy porównywalny z przejściem z żyłki na plecionkę. To raczej kosmetyka użytkowa – przyjemniejsza praca, większa kultura łowienia.
Gdzie nowa plecionka ma sens?
Nowoczesne sploty realnie bronią się tam, gdzie:
liczy się maksymalna czułość (sandacz, okonie, drop shot),
łowimy na bardzo cienkie średnice,
używamy wysokiej klasy kijów, które potrafią „przenieść” różnicę na dłoń,
startujemy w zawodach lub łowimy bardzo technicznie.
Dla takich użytkowników dopłata ma sens. Dla reszty – już niekoniecznie.
Marketing? Tak. Ale nie całkiem pusty
Nie oszukujmy się: marketing robi tu swoje.
Nowy splot łatwiej sprzedać niż „tę samą plecionkę, tylko trochę lepszą”. Problem w tym, że hasła reklamowe często sugerują przełom, którego w praktyce… nie widać.
Prawda jest bardziej uczciwa:
To nie rewolucja. To dopracowanie szczegółów.
Pytanie, które warto sobie zadać
Czy przeciętny wędkarz faktycznie odczuje różnicę, czy tylko zapłaci więcej za poczucie nowoczesności?
Bo czasem tańsza, dobrze znana plecionka i tak przegra… nie z technologią, lecz z kamieniem pod wodą.
Autor: Rafał Chwaliński

