Czy można niszczyć rzeki — legalnie? Najnowszy raport NIK pokazuje, że śląskie kopalnie w latach 2020–2023 zrzucały do Odry i Wisły wody bardziej słone niż Bałtyk. Wszystko „zgodnie z pozwoleniami”. Jak to możliwe i kto ponosi odpowiedzialność?
Śląskie kopalnie zasalają rzeki. Co ujawniła NIK?
Z najnowszej kontroli Najwyższej Izby Kontroli wyłania się niewygodny obraz: kopalnie nie łamały prawa, ale prawo pozwalało im zrzucać do rzek wody praktycznie bez ograniczeń.
Jak podkreśla NIK, zrzucane wody kopalniane miały średnio 8 g soli na litr, czyli więcej niż Bałtyk, gdzie średnie zasolenie wynosi 7 g/l.
„Pozwolenia wodnoprawne dopuszczały stężenia chlorków i siarczanów dużo wyższe niż przewiduje rozporządzenie, a w wielu przypadkach działania ochronne określono nieprecyzyjnie albo wcale” – wskazuje NIK.
W latach 2020–2023 kopalnie odprowadziły do rzek ponad 733 mln m³ słonych wód, niosąc ze sobą ok. 5,9 mln ton soli.
Konsekwencje? Obniżona jakość wody, osłabione ekosystemy i ryzyko kolejnych katastrof ekologicznych. To właśnie wysokie zasolenie łączy się z zakwitem tzw. złotych alg, które w 2022 r. doprowadziły do masowego śnięcia ryb w Odrze.
Dlaczego pozwolenia były tak liberalne?
Czy organy Wód Polskich weryfikowały wnioski?
Jak zauważa NIK — w ograniczonym stopniu.
W 64% kontroli warunki i działania ochronne były opisane ogólnikowo, a w 36% pozwoleń nie wskazano ich w ogóle.
„Wody Polskie akceptowały działania ograniczające negatywny wpływ ścieków, nawet jeśli miały charakter jedynie deklaratywny” – pisze Izba.
Czy kopalnie miały interes w inwestowaniu w ochronę środowiska?
Praktycznie żaden.
Opłaty za zrzuty są niskie — stawka 5 groszy za kilogram soli nie zmieniła się od 2016 roku.
Dodatkowo od 2024 r. wprowadzono współczynniki obniżające opłaty, nawet jeśli kopalnia wstrzyma zrzut jedynie na pięć dni.
NIK wskazuje, że takie zasady finansowe nie motywują do retencji wód czy inwestowania w odsalanie.
Czy kopalnie mogły odsalanie wdrażać?
Jak wygląda stan technologii?
Większość kopalń wskazywała brak możliwości technicznych, ale NIK zauważa, że:
PGWiR w Jastrzębiu Zdroju posiada instalację odsalania,
działają systemy retencyjno-dozujące OLZA i Wola,
ale łącznie obejmują tylko ok. 8% całego wolumenu zrzutów.
Reszta trafia do rzek w stanie surowym, niezależnie od poziomu wody, susz czy ryzyka katastrofy.
Dlaczego to groźne w czasie suszy?
Przy niskich stanach rzek nawet małe ilości solanek znacząco podnoszą zasolenie. Tymczasem większość kopalń nie ma dużych zbiorników, które pozwoliłyby wstrzymywać zrzuty przez dłuższy czas.
NIK proponuje:
„Ulgi w opłatach powinny dotyczyć tylko tych, którzy potrafią wstrzymać zrzut przez co najmniej 30 dni”.
Jakie działania postuluje NIK?
Do Ministra Infrastruktury:
zmiana Prawa wodnego tak, by opłaty premiowały realne ograniczenie zasolenia,
likwidacja współczynników zaniżających stawki za niewielkie działania,
wprowadzenie jednolitej referencyjnej przewodności rzek, by oceniać ich stan.
Do premiera:
wprowadzenie obowiązku raportowania zasolenia w sprawozdaniach G-09.10.
Do Wód Polskich:
precyzyjna dokumentacja,
wymaganie dowodów od kopalń,
lepsza kontrola rzeczywistych skutków zrzutów.
Czy możemy uniknąć kolejnej katastrofy ekologicznej?
Odpowiedź NIK jest przewrotna:
prawo dziś pozwala działać zgodnie z przepisami, ale wbrew zdrowemu rozsądkowi.
Rzeki potrzebują realnej ochrony — a nie pozwoleń akceptujących „naturalny skład” solanek. Odra już raz pokazała, jak kończy się ignorowanie ryzyka.
Źródło:
Najwyższa Izba Kontroli, raport i zapis konferencji prasowej: „Wprowadzanie do rzek zasolonych wód z kopalń węgla kamiennego województwa śląskiego”.

